Tulipanowa gorączka - choroba, której tak na naprawdę nie było…
Dr hab. Piotr Oczko
Uniwersytet Jagielloński
Gdy tylko pomyślimy o Holandii, nieodmiennie pojawi się cały zestaw stereotypowych pojęć i obrazów: kalwinizm i mieszczaństwo (poważni patrycjusze w czarnych strojach), tolerancja, wielkie malarstwo (a jakże, realistyczne), kraj wyrwany wodzie (poldery i tamy), wreszcie wiatraki, saboty, sery i tulipany.
Przy bliższym spojrzeniu większość tych klisz okaże się jednak bardzo daleka od prawdy. Dowiemy się bowiem, że ewangelicy reformowani stanowili i stanowią w Holandii mniejszość wyznaniową, legendarna tolerancja była jedynie pragmatyczną cechą społeczeństwa permisywnego, a malarstwo, które ma rzekomo przekazywać prawdę o rzeczywistości, zadziwi nas swoją niejednoznacznością, skomplikowaną symboliką, bogactwem dydaktycznych, moralizatorskich, a nawet erotycznych treści. Podobnie będzie z tulipanami, zwłaszcza zaś z tak zwaną tulipanową manią (gorączką, szaleństwem), która w latach trzydziestych XVII wieku nawiedzić miała Republikę Zjednoczonych Prowincji, a potem trafiła do podręczników historii ekonomii, uczonych monografii i literatury pięknej.
Tulipan w naturalnych warunkach rośnie w Europie Południowej i Afryce Północnej, przede wszystkim jednak jest kwiatem Wschodu, Turcji, krajów Lewantu i Iranu. Wiele z jego 75 dzikich odmian znajdziemy też w Mongolii, na Syberii i w północnych Chinach, na zboczach Pamiru czy Hindukuszu. To właśnie na Wschodzie zaczęła się jego uprawa (gdy w X wieku w Persji poczęto rozmnażać i krzyżować najpiękniejsze okazy) oraz międzynarodowa kariera. Kwiaty te sławili poeci (na przykład słynny trzynastowieczny perski autor, Sadi z Szirazu), sadzili ogrodnicy szachów i sułtanów (Złoty Wiek Imperium Otomańskiego nazywa się wręcz "epoką tulipanów"), a jako motywy zdobnicze pojawiały się one nieustannie w ceramice, na tkaninach i meblach (il. 1).
Był też tulipan symbolem religijnym: jego turecka nazwa lale, zapożyczona z języka perskiego, w piśmie arabskim składała się z tych samych liter, co słowo "Allach", dlatego kojarzono go z pobożnością i ziemskim rajem. Przy czym wielbione na Wschodzie tulipany, gdy porównać je z większością dzisiejszych odmian uprawnych (a kultywarów takich istnieje prawie 20 tysięcy), wydałyby się nam wątłe i nad wyraz skromne.
Trudno bezsprzecznie określić, kiedy roślina trafiła za Alpy - nie widzimy jej na średniowiecznych obrazach i iluminacjach, a o tulipanach nie wspominają żadne dawne źródła. Niewykluczone, że pierwsze ich cebulki przywiózł dopiero z Konstantynopola do Wiednia w 1554 r. Ogier Ghiselin de Busbecq, flamandzki ambasador Ferdynanda I Habsburga na dworze Sulejmana Wspaniałego. On też opisał roślinę w swoich LegationisTurcicae epistolae Quatuor (1555-1562), listach tureckich, nazywając ją tulipam.
Przypuszczalnie chodziło o zabawne nieporozumienie. De Busbecq, korzystający z usług tłumacza, mógł spytać o nazwę kwiatu, który Turcy wpinali wówczas w swe turbany, ale w odpowiedzi usłyszał słowo określające nakrycie głowy - tülbend (czyli turban), nie zaś lale (tulipan).
Inne tropy wskazują na francuskiego przyrodoznawcę i podróżnika Pierre’a Belona, który wspominał o tulipanach w wydanym w 1553 r. w Paryżu dziele Les Observations de plusieurs singularités et choses memorables trouvées en Grèce, Asie, Judée, Egypte, Arabie et autres pays étrangèrs. Wiemy też, że rośliny te już w 1573 r. uprawiał flamandzki uczony, Carolus Clusius (Charles de l’Écluse), prefekt cesarskiego ogrodu medycznego na dworze Maksymiliana II w Wiedniu. Clusiusa, o którym będzie jeszcze mowa, zajmował również kulinarny potencjał tulipanów. Mianowicie próbował on kandyzować ich cebulki w cukrze i bardzo chwalił sobie ich walory smakowe. Tu smutna dygresja: w 1944 r., gdy podczas tak zwanej głodowej zimy (hongerwinter) naziści odcięli Holandię od dostaw żywności, wygrzebywane z ziemi cebulki tulipanowe niejednokrotnie ratowały ludziom życie. Wspominała o tym nieraz wybitna aktorka i pół-Holenderka Audrey Hepburn, która okupację przeżyła w Arnhem.
Pierwszy europejski quasi-naukowy opis tulipana wyszedł spod pióra szwajcarskiego naturalisty Conrada Geßnera. W Caspari Collino Pharmocopoeo z 1561 roku odnotował on rośliny w augsburskim ogrodzie kanclerza Heinricha Herwarta, które widział dwa lata wcześniej (in horto magnifici viri Johannis Heinrichi Herwarti). Geßnerowi zawdzięczamy też pierwsze odwzorowania tulipanów w grafice (drzeworyt) i malarstwie (akwarele, il. 2). Jego opis świadczył także o tym, że rośliny te w drugiej połowie XVI wieku stały się w Europie okazami luksusowymi, wyznacznikami statusu społecznego i zamożności, wielce pożądanymi przez przedstawicieli warstw wyższych, którzy gotowi byli płacić za nie coraz wyższe kwoty. Ich uprawa zyskiwała na popularności i stopniowo rozszerzała się na pozostałe regiony Niemiec, Francję oraz inne kraje europejskie.
Do Niderlandów pierwsze cebulki tulipanów trafiły w 1562 r. na pokładach francuskich statków płynących z Konstantynopola do Antwerpii. Tam właśnie, w Niderlandach Południowych, ogrodnicy rozpoczęli ich wyspecjalizowaną uprawę. Rośliny nieustannie zadziwiały hodowców i nabywców, gdyż w tajemniczy, niewyjaśniony sposób zmieniały swój wygląd. Z cebulek dających pierwotnie kwiaty czerwone lub żółte rodziły się nagle okazy o płatkach nakrapianych, plamistych, o wielobarwnych smugach i postrzępionych krawędziach - znacznie piękniejsze niż oczekiwano, ale niestety mniej wytrzymałe i słabsze. Mimo to, chcąc osiągnąć jeszcze większą feerię typów, starano się "pomóc" tulipanom - na glebie rozsypywano pigmenty, układano kolorowe ryciny i liczono, że rośliny przejmą ich barwy; eksperymentowano też z nawożeniem (czyli różnymi rodzajami gnojówki, którymi polewano ogrody przy pełni księżyca bądź w święta kościelne). Zjawisko "nieoczekiwanego", mistycznego wręcz, odmieniania się roślin znano już w X wieku w Persji, a w Europie opisał je dopiero w 1576 r. wspomniany już Clusius - nikt jednak nie potrafił go wyjaśnić. Krojono także i wiązano ze sobą różne cebulki, a następnie sadzono. Ta "chirurgiczna" metoda okazała się najskuteczniejsza, gdyż, jak odkryto dopiero około 1925 r., za zmianę wyglądu płatków odpowiadał przenoszony przez mszyce chorobotwórczy wirus powodujący tak zwaną pstrość kwiatów tulipana.
Gdy w 1555 r. władzę w Niderlandach objął Filip II, syn Karola V, wychowany w Hiszpanii katolik, który zainicjował politykę wyznaniowego terroru i ekonomicznego wyzysku, szybko doszło do licznych konfliktów, których przyczyny były zarówno konfesyjne, jak i gospodarcze. Ucisk fiskalny, dążenie do scentralizowania kraju oraz prześladowania protestantów doprowadziły do eskalacji niezadowolenia społecznego i kryzysu gospodarczego, tumultów i zamieszek, a wreszcie do antyhabsburskiej rewolty.
Krwawe powstanie, które wybuchło w 1566 r. (nazwane później wojną osiemdziesięcioletnią), ogarnęło Niderlandy i przyniosło w rezultacie ich podział na niezależną część północną (Republikę Zjednoczonych Prowincji), w której wiodącą rolę odgrywał reformowany czynnik wyznaniowy, oraz katolicką, dalej zależną od hiszpańskich Habsburgów część południową. Konsekwencją nowego porządku politycznego była masowa emigracja dziesiątków tysięcy protestanckich mieszkańców Niderlandów Południowych, ludzi zamożnych i wykształconych, reformowanych teologów, kupców, wykwalifikowanych rzemieślników i artystów, którzy w ciągu kilkunastu lat przenieśli się na bardziej przyjazną im Północ.
Emigrowali także ogrodnicy. Niektórzy z nich osiedlili się (wraz ze swymi cennymi tulipanowymi cebulkami) w angielskim Norwich, co zapoczątkowało popularność tulipanów na Wyspach Brytyjskich. Wielu wybrało jednak Niderlandy Północne, gdzie od początku XVII wieku tulipany zaczęto uprawiać na większą skalę. Tam też w 1593 r. trafił Clusius, który jako profesor uniwersytetu w Lejdzie założył ogród botaniczny Hortus Academicus, dziś pieczołowicie odtworzony (por. il. 3). Zasadzone przez niego cebulki tulipanów zostały jednak wykopane przez złodziei i rozmnożone, co w opinii dawnych literatów i badaczy doprowadziło w konsekwencji do wybuchu tak zwanego tulipanowego szaleństwa (tulpengekte).
Czym była ta "jednostka chorobowa"? Otóż Holendrzy, zaślepieni żądzą zysku, mieli rzekomo w latach trzydziestych XVII wieku płacić za cebulki tulipanów astronomiczne kwoty, idące wręcz w setki tysięcy guldenów, nie zauważając, że biorą udział w procesie, który dziś nazwalibyśmy piramidą finansową lub bańką spekulacyjną. Około 1637 roku, gdy popyt przewyższył podaż, miał miejsce gwałtowny krach, ceny zaczęły spadać, a rzesze lekkomyślnych tulipanowych spekulantów, prostych mieszczan i rzemieślników, zbankrutowały. Tulipanowy armagedon pogrążyć miał w nędzy wielu obywateli Republiki.
Polscy czytelnicy znają tę historię głównie z książki Zbigniewa Herberta zatytułowanej Martwa natura z wędzidłem (1993), gdzie poświęcono jej osobny rozdział pt. Tulipanów gorzki zapach. Pełni on w zbiorze esejów poety ważną rolę, jest bowiem swoistym kontrapunktem dla reszty przywoływanych (lub raczej kreowanych) przez niego historycznych i społecznych okoliczności. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę z faktu, że Martwa natura… nie jest książką obiektywną, opartą na faktach i źródłach. Należy widzieć ją jako skrajnie subiektywny artystyczny manifest Herberta i książkę o nim samym, który ukrywa się za obrazami, należy rozumieć ją jako wielką metaforę codzienności, czytać w kontekście światopoglądu poety, jego wyborów etycznych (sztuki, która godzi człowieka z rzeczywistością) i estetycznych (wiary w sztukę mimetyczną).
Zbigniew Herbert traktuje tulipanową manię jako zbiorową psychozę, która doprowadziła do hańby i ruiny cnotliwych mieszczan porzucających zdrowy, kupiecki rozsądek i protestanckie umiarkowanie. Autor nie jest bynajmniej w swych interpretacjach odosobniony. Tradycja takiegoż właśnie postrzegania tego zjawiska jest bardzo długa i nad wyraz trwała, zarówno jeśli chodzi o prace naukowe (historia społeczna, historia gospodarki - w Polsce tulipanową manię opisał w swym podręczniku Józef Kuliszer, niedawno zaś temat podjął Stefan Bratkowski), jak i dzieła literackie. Z tych ostatnich wymienić wypada Czarnego tulipana Aleksandra Dumasa - ojca (1850), L’Amiral, sztukę Jacquesa Normanda (1880), czy popularną powieść Deborah Moggach Tulip Fever (1999), wydaną także u nas (pt. Tulipanowa gorączka), w której zdesperowani bankruci popełniają samobójstwa, skacząc do kanałów. Takich powieści, sztuk teatralnych, a nawet operowych librett było zresztą znacznie więcej.
Opublikowana w 2007 r. monografia Anne Goldgar pt. Tulipmania. Money, Honor, and Knowledge in the Dutch Golden Age (Tulipanowa mania. Pieniądze, honor i wiedza w holenderskim Złotym Wieku), udokumentowana wieloletnimi badaniami źródłowymi, pokazała jednak, że w tej poruszającej historii nie zgadza się nieomal nic, a co więcej - mamy do czynienia z powstałym w XIX wieku mitem.
Tezy Goldgar można podsumować następująco: zjawisko holenderskich spekulacji cebulkami tulipanów w latach trzydziestych XVII wieku wcale nie było powszechne, a ich ceny obiektywnie wysokie. Nie wystąpiła też spektakularna fala bankructw spowodowanych bańką spekulacyjną; tulipanowa gorączka nie przypominała również w niczym mechanizmów piramid finansowych. Już od XVI wieku w całej Europie za rośliny te płacono bardzo dużo, gdyż były one rzadkie, traktowane jako obiekty kolekcjonerskie i będące wyznacznikiem wysokiego statusu społecznego. Takie same spekulacje miały też miejsce w Niemczech, a zwłaszcza we Francji, gdzie podobne zjawisko, choć na znacznie mniejszą skalę, odnotowano na początku XVII wieku. W holenderskich archiwach znajdują się co prawda kontrakty przedwstępne (podkreślmy: przedwstępne) na ogromne kwoty, jednak rzadko kiedy zostały one zrealizowane, a - co ważne - umowy takie nie obejmują ogółu obywateli, ale dotyczą wąskiego grona tak zwanych bloemisten, czyli powstającej wówczas wczesnokapitalistycznej profesji ogrodników, prekursorów masowej hodowli i hurtowej sprzedaży luksusowych roślin ozdobnych. Sporo płacili także podążający za modą bogaci patrycjusze, ale nie stanowili oni reprezentatywnej dla domniemanego "zbiorowego szaleństwa" grupy społecznej; ponadto 1000 guldenów wydane na rzadką odmianę tulipana jest i tak niczym w porównaniu z innymi "zbytkami" idącymi w dziesiątki i setki tysięcy. Przeciętna cena okazu wynosiła zresztą od 35 do 150 guldenów za sztukę, a jedynie sporadycznie powyżej tysiąca. Co więcej, ówczesne spekulacje miały również solidne podstawy ekonomiczne: zakup rzadkiej cebulki umożliwiał przedsiębiorcy rozpoczęcie uprawy na większą skalę i dawał całkiem realne nadzieje na osiągnięcie znacznego zysku w przyszłości.
Dla dziewiętnastowiecznych historyków, nieznających ówczesnych realiów i powielających utarte, niesprawdzone przekonania, holenderski handel cebulkami tulipanów urósł do rangi psychozy społecznej i szaleństwa, a ów atrakcyjny temat szybko podjęli literaci. Anne Goldgar pokazała zresztą proces narodzin mitu holenderskiej manii tulipanowej i odnotowała jego kolejne tekstowe etapy (na przykład: Charles Mackay, Extraordinary Popular Delusions and the Madness of Crowds, 1841; Johann Beckmann, Beiträge zur Geschichte der Erfindungen, 1780-1805; Lieuwe van Aitzema, Historie of verhael van saken van staet en oorlogh…, 1669), by ostatecznie dojść do legendarnej florystycznej aukcji w Alkmaarze 5 lutego 1637 r., kiedy to miano sprzedać cebulki za astronomiczną kwotę 90 tysięcy guldenów. Nie wiadomo jednak, czy informacja ta jest w ogóle wiarygodna, nie wiemy, ile okazów rzeczywiście wystawiono, jakie ceny ostatecznie padły i kim byli kupujący. Ponadto aukcja miała poniekąd charakter charytatywny - procent ze sprzedaży przeznaczono dla sierot.
Wydarzenie to spotkało się jednak z oburzeniem kręgów ewangelicko-reformowanych i doprowadziło do publikacji wielu satyrycznych moralizatorskich pamfletów operujących przesadą oraz fikcją literacką, a później do powstania obrazów i rycin. Z takiego to pamfletu (a ściślej - jego niedokładnego przywołania we wspomnianej już sztuce L’Amiral Jacquesa Normanda) pochodzi podana przez Herberta wycena jednej cebulki kultywaru "Wicekról" (czyli: "2 wozy pszenicy, 4 wozy żyta, 4 tłuste woły, 8 tłustych świń, 12 tłustych owiec, 2 beczki żyta, 4 baryłki przedniego piwa, 1000 funtów sera"). Kalkulacja ta została opacznie potraktowana jako dokument, była wielokrotnie cytowana, a na dodatek wyolbrzymiana i przeinaczana w kolejnych dziełach literackich oraz opracowaniach naukowych. Z kolei przywołany przez autora dokument "co prawda literacki, ale wiarygodny", w którym naiwny początkujący spekulant dostaje instrukcje dotyczącego tego, jak wejść w środowisko handlarzy cebulkami, to fragment prześmiewczego dialogu satyrycznego Adriaena Romana Samen-spraeck, tusschen Waermondt ende Gaergoedt, nopende de opkomste ende ondergangh van Flora wydanego w Haarlemie w 1637 roku. Tytuł, gdy przełożyć go na język polski, brzmi: Dialog między Prawdomównym a Chciwym Dóbr, czyli o nadejściu i upadku Flory, i ostatnią rzeczą, którą należałoby założyć, jest jego "wiarygodność". Dodam jeszcze, że cytowany przez Zbigniewa Herberta tekst rozmija się w dużym stopniu z niderlandzkim oryginałem.
Holenderskie pamflety, satyry, ryciny i obrazy podejmujące temat tulipanowego szaleństwa były nie tyle komentarzem do faktycznych zdarzeń, ile głęboko zakorzenionym w reformowanej etyce i teologii programem moralnym, dydaktycznym oraz społecznym. Temat tulipanowej manii funkcjonował powszechnie jako wariant kulturowego toposu statku głupców, Narrenschiff (ówczesne pamflety wykazują aż nadto paraleli), tu służącego krytyce jednostek nieprzestrzegających norm i tracących pieniądze na grzeszne, bezużyteczne luksusy; wpisywał się też w karnawałową konwencję świata na opak. Obraz Jana Brueghla Młodszego Alegoria tulipanowego szaleństwa (1640, il. 4) przedstawiający handlujących cebulkami bloemisten jako małpy jest de facto alegorią głupoty, a sama historia posłużyła w nim jedynie jako moralizatorski pretekst. Z kolei dzieło Hendricka Gerritszoona Pota Wóz Flory (z około 1640 roku, il. 5) i będąca jego pierwowzorem rycina przypisywana Crispijnowi van de Passemu Młodszemu ilustrująca antytulipanowy pamflet z 1637 roku (il. 6) odwołują się zarówno do tradycji statku głupców, jak i do karnawałowych procesji, w których ku uciesze gawiedzi ciągnięto po ulicach ożaglowane wozy-statki. Emblemat zawarty w książce Roemera Visschera Sinnepoppen (1630) zatytułowano Een dwaes en zijn gelt zijn haest ghescheijden (Głupiec i jego pieniądze szybko się rozstaną), jednak biorąc pod uwagę kontekst całego zbioru, należy go rozumieć raczej jako przestrogę moralną, a nie historyczny dokument mówiący o tulipanowej manii (il. 7).
Tulipany łączyły się również z metaforyką wanitatywną (il. 15). Krótki okres ich kwitnienia odnoszono bowiem do słów z Księgi Hioba: "Człowiek zrodzony z niewiasty ma krótkie i bolesne życie, wyrasta i więdnie jak kwiat…” (Hi 14, 1-2). Kwiaty w bukietach przedstawiane na obrazach czy rycinach odwoływały się zazwyczaj do idei vanitas – miały one zgnić i zostać pożarte przez robactwo, tak samo jak ludzkie zwłoki. Nie bez powodu w jednym z wydań poświęconego małżeństwu traktatu dydaktycznego pióra Jacoba Catsa (Houwelyck, 1625) tulipan stał się symbolem wdowieństwa (il. 8). Dodajmy jeszcze polski kontekst: w kaplicy kościoła pw. Trójcy Świętej w Tarłowie znajduje się interesujący stiuk (1655-1662) wyobrażający spotkanie śmierci z młodzieńcem, który trzyma w ręce więdnące tulipany (il. 9).
Paul Taylor w książce Dutch Flower Painting 1600-1720 dzieli dzieje holenderskich martwych natur kwiatowych na trzy okresy. W pierwszym z nich (do około 1620 roku) twórcy tacy jak Ambrosius Bosschaert (il. 10), Roelandt Savery, Jan Brueghel czy Jacques de Gheyn (il. 11) starali się oddać rośliny z taksonomiczną wręcz precyzją, jakby chcieli podkreślić wartość i wyjątkowość cennych okazów. Drugi okres (mniej więcej przydający na lata 1620-1650) charakteryzują dzieła Balthasara van der Aalsta, Anthony’ego Claeszoona, Hansa Gilliszoona Bollongiera (il. 12), Christoffela van den Berghego, Jana Philipsa van Thielena (il. 13) i Jacoba Marrela. U nich z kolei najważniejsza była już wymowa wanitatywna, akcentowanie przemijania światowych marności. W trzeciej zaś fazie (mniej więcej w latach 1650-1720) dominowały ekspresyjne bukiety, często mocno skontrastowane z głębokim, czarnym tłem, malowane na przykład przez Rachel Ruysch, Jana Davidszoona de Heema, Abrahama Mignona (którego dzieło pokazywane jest właśnie w Muzeum Łazienki Królewskie) i Jana van Huysuma. Wiele z tych prac można było zobaczyć na interesującej wystawie Tulpomanie. Die Tulpe in der Kunst des 16. und 17. Jahrhunderts (Tulipomania. Tulipan w sztuce XVI i XVII wieku) zorganizowanej w Kunstgewerbemuseum w Dreźnie w 2004 r.
W siedemnastowiecznej sztuce holenderskiej tulipan pojawiał się nieustannie. Na szczególną uwagę zasługują herbaria (il. 14), bogato ilustrowane rycinami, nierzadko ręcznie kolorowanymi, oraz tak zwane książki tulipanowe (tulpenboeken), w których rośliny oddawano w technice gwaszu lub akwareli (il. 15, 16).
Zamawiane były one często przez zamożnych właścicieli ogrodów chcących bez względu na porę roku móc pochwalić się przed gośćmi swoimi botanicznymi zbiorami. Tulpenboeken służyły także jako katalogi mające zachęcić potencjalnych nabywców i pozwolić im wyobrazić sobie, co wyrośnie z zakupionych przez nich cebulek (rozczarowania bywały jednak bolesne). Opracowania takich zbiorów nierzadko podejmowali się wybitni artyści, na przykład Jacob Marrel czy Judith Leyster.
Osobne miejsce zajmowały tulipany zdobiące holenderskie fajanse, w tym słynne płytki okładzinowe, mylnie nazywane "flizami z Delft" (il. 17, 18, 19). Wyjątkowo piękne panele, czyli ceramiczne obrazy składające się z wielu płytek, powstałe w Amsterdamie około 1690 roku, a przedstawiające między innymi tulipany, znajdują się w wilanowskim Gabinecie Farfurowym. Wreszcie wspomnieć wypada o unikalnych, piramidalnych, "wielopiętrowych" wazonach (vazen met tuiten) posiadających nawet kilkadziesiąt otworków - wlewów służących do umieszczania w nich kwiatów, by wyeksponować piękno każdego z nich z osobna, które szczyt swej popularności osiągnęły w latach 1680-1720 (il. 20). Naczynia takie występowały zresztą w wielu odmianach (il. 21). Przez długi czas sądzono, że w takich właśnie naczyniach umieszczano ścięte tulipany lub nawet uprawiano je w nich w domu metodą hydroponiczną, jednak ostatnie badania rzuciły na tę kwestię nowe światło. Dawni Holendrzy bardzo rzadko zrywali kwiaty - woleli cieszyć się nimi w swoich ogrodach. Dzieła przywołanych tu twórców to jedynie artystyczne wizje, niemające nic wspólnego z bukietami zdobiącymi niegdyś zamożne domy Republiki, tym bardziej że umieszczane w nich rośliny zakwitają w różnych porach roku i nigdy nie mogłyby pojawić się w jednym wazonie. Co więcej, tulipany niechętnie rosną w wodzie, co przy wciąż wysokich cenach cebulek w XVII wieku stanowi argument nie do odparcia. Dziś wiemy, że wazony te przeznaczone były dla hiacyntów, o czym świadczy francuski zapis: portebouquets avec huite tubes pour jacinthes. W latach 1680-1720 Holandię ogarnęła bowiem kolejna wielka mania kwiatowa - modne stały się hiacynty, za których rzadkie odmiany zaczęto płacić ogromne kwoty. Ta „gorączka” nie doczekała się jednak uwagi ani literatów, ani historyków - ostatecznie więc w walce na mity tulipan pokonał hiacynta.
Wybrana bibliografia
Stefan Bratkowski, Nieco inna historia cywilizacji. Dzieje banków, bankierów i obrotu pieniężnego, Warszawa 2010, s. 137-144
Delfts Aardewerk. Geschiedenis van een nationaal product, deel IV: Vazen met tuiten. 300 jaar pronkstukken, ed. Marion S. van Aken-Fehmers, Zwolle 2007
The Glory of the Golden Age. Dutch Art in the 17th Century: Painting, Sculpture and the Decorative Art [katalog wystawy w Rijksmuseum], ed. Judikje Kiers, Fieke Tissink, Amsterdam 2000
Anne Goldar, Tulipmania. Money, Honor, and Knowledge in the Dutch Golden Age, Chicago–London 2007
Zbigniew Herbert, Martwa natura z wędzidłem, Wrocław 1993
Michał Komar, Tulipomania, "Tygodnik Powszechny" 2001, nr 2, s. 31–33
Józef Kuliszer, Powszechna historia gospodarcza średniowiecza i czasów nowożytnych, Warszawa 1961, t. 1-2
Nie tylko tulipany. Państwowe Muzeum w Schwerinie gościnnie w Muzeum Narodowym w Szczecinie / Nicht nur Tulpen. Das Staatliche Museum Schwerin zu Gast im Nationalmuseum Stettin [katalog wystawy w Muzeum Narodowym w Szczecinie], red. Dariusz Kacprzak, Gero Seelig, Szczecin 2015
Piotr Oczko, Cud czy mit? O siedemnastowiecznej Holandii, w: tegoż, Miotła i krzyż. Kultura sprzątania w dawnej Holandii, albo historia pewnej obsesji, Kraków 2013, s. 45-102
Piotr Oczko, Martwa natura w wędzidle stereotypu. Wizje sztuki holenderskiej Zbigniewa Herberta i problem z ich recepcją, artykuł złożony do druku w "Biuletynie Historii Sztuki" (kilka akapitów z tego tekstu wykorzystano także w niniejszym szkicu)
Piotr Oczko, Jan Pluis, Gabinet Farfurowy w pałacu w Wilanowie. Studium historyczno-ikonograficzne, Warszawa 2013
Anna Pavord, The Tulip, London 2000
Paul Taylor, Dutch Flower Painting 1600–1720, London 1995
Tulpomanie. Die Tulpe in der Kunst des 16. und 17. Jahrhunderts [katalog wystawy w Kunstgewerbemuseum w Dreźnie], hrsg. von André van der Goes, Zwolle–Dresden 2004
Tulipany w królewskich ogrodach
Wiosną w ogrodach Łazienek Królewskich - na trawnikach, klombach i kwietnikach - kwitną tysiące tulipanów w kolorach od bieli do niemal czerni.