Z królem czy przeciw niemu?
Teofila i Józef Sapiehowie wobec upadku konfederacji barskiej
Angelika Blinda
doktorantka Instytutu Historycznego UŚ
Rozpatrując, w jaki sposób krajczy litewski Józef Sapieha i jego żona Teofila odnieśli się do upadku konfederacji barskiej, warto rozpocząć od krótkiego przedstawienia ich działalności politycznej przed 1772 r.
Początki ich aktywności były związane z postacią Anny Jabłonowskiej, starszej siostry krajczyny, która była jedną z osób przygotowujących ruch barski. Z analizowanego materiału źródłowego wynika, że wiosną 1768 r., a więc krótko po jego zawiązaniu, Teofila Sapieżyna - oczekując potomka i borykając się z problemami zdrowotnymi - rozważała wyjazd zagranicę. Chęć większego zaangażowania w działalność konfederatów wyraziła jednak już w sierpniu 1768 r. Od tego czasu ściśle współpracowała z Anną Jabłonowską, która była dla niej jednocześnie przewodniczką po życiu politycznym.
Szczególnie dużo uwagi kobiety poświęcały Józefowi Sapieże i jego problemom z utrzymaniem dowództwa nad skonfederowanym wojskiem litewskim. Kiedy w 1769 r. został on wybrany na marszałka wołkowyskiego, w liście do Karola Stanisława Radziwiłła "Panie Kochanku" pisał: "Gdy patriotyczne ratunki wzięły już swój wzrost i dalej brać będą dla dobra publicznego, mam honor nadgłosić Jaśnie Oświeconej Waszej Książęcej Mości Dobrodziejowi z tym doniesieniem, żem się i ja do tego gorliwości węzłu przyłączył, zostawszy marszałkiem z powiatu wołkowyskiego". W rzeczywistości jego przystąpienie do konfederacji w dużej mierze było efektem nalegań małżonki, stanowisko regimentarza litewskiego zyskał zaś dzięki staraniom wojewodziny bracławskiej. Szybko okazało się również, że Józef Sapieha nie mógł - i zresztą nie chciał - odegrać w środowisku konfederatów żadnej poważniejszej roli. Jego przeciwieństwem była ambitna Teofila, która nie tylko wykazywała zainteresowanie życiem politycznym kraju, ale także starała się w nim aktywnie uczestniczyć. Rekonstrukcję podejmowanych przez nią działań i reprezentowanych poglądów umożliwiają obszerna korespondencja oraz skrupulatnie prowadzony pamiętnik, obejmujący okres od 1771 do 1776 r., będące postawą źródłową niniejszego artykułu. Duża aktywność oraz bogata baza źródłowa sprawiają ponadto, że postać Teofili Sapieżyny znacznie częściej niż postać krajczego będzie pojawiać się w prowadzonych rozważaniach.
Stosunek małżeństwa Sapiehów do Stanisława Augusta
Ważnym punktem omawianego tematu jest odpowiedź na pytanie, jak Sapiehowie odnosili się do osoby króla. Prezentacja tego zagadnienia - zwłaszcza jeśli chodzi o początkowy okres funkcjonowania ruchu barskiego - nastręcza jednak wielu trudności. Pamiętnik Teofili Sapieżyny rozpoczyna się bowiem od momentu jej przyjazdu do Cieszyna, czyli od 28 grudnia 1771 r. i tym samym pomija interesujący wątek, jakim jest ogłoszenie aktu bezkrólewia i porwanie Stanisława Augusta.
Dostępny materiał źródłowy wskazuje, że stanowisko Sapiehów wobec monarchy zmieniało się w zależności od czasu i okoliczności. Z jednej strony uważali, że powinien on zrzec się korony, ponieważ otrzymał ją z rąk rosyjskich, z drugiej zaś w lutym 1772 r. przystali na propozycję Charles’a de Saint-Pola, sekretnego chargé d’affair dworu warszawskiego w Paryżu, który wyraził chęć podjęcia się misji pojednania konfederacji z królem. Stanisław August zdawał sobie zresztą sprawę, że konfederacja cieszyła się popularnością, a barzanie dążyli do pozbawienia go tronu. Jak podkreślała w swoich badaniach Zofia Zielińska monarcha podejmował jednak pewne ugodowe działania, próbując nakłonić Rosjan do ustępstw oraz nawiązać bezpośredni kontakt z biskupem Adamem Krasińskim.
Wracając do Sapiehów, należy zaznaczyć, że krajczyna utrzymywała kontakty z Andrzejem Mokronowskim, który w imieniu króla realizował misję zmierzającą do podjęcia rozmów i zawarcia porozumienia z przedstawicielami ruchu barskiego. Co więcej, w omawianym czasie, nie spodziewając się jeszcze, że wszystkie trzy państwa, czyli Rosja, Prusy i Austria, mogłyby połączyć siły, wielu barzan uznawało za konieczne zmianę dotychczasowej polityki i opowiedzenie się po stronie Prus albo Rosji. Dla Teofili Sapieżyny była to kwestia trudna do rozstrzygnięcia, gdyż - jak uważała - połączenie z Prusami oznaczało utratę polskich Prus, natomiast z Rosją pozostanie na tronie Stanisława Augusta. Ostatecznie za bardziej korzystne uznała ona skierowanie się za pośrednictwem austriackim w stronę Moskwy. Miało to jednak nastąpić za cenę pewnych, jasno sprecyzowanych ustępstw, a mianowicie odebrania praw nadanych dysydentom na sejmie delegacyjnym, zniesienia gwarancji oraz wszystkich narzuconych zmian.
Wiosną 1772 r. konfederacja chyliła się ku upadkowi. Z tego względu Michał Pac zwrócił się do rządu austriackiego z propozycją zawieszenia broni i rozpoczęcia rokowań pomiędzy konfederacją a dworem warszawskim. Chciał w ten sposób zyskać czas potrzebny na uformowanie nowego ciała reprezentacyjnego i ulokowanie go w bardziej bezpiecznym miejscu. Z góry jednak przewidywano, iż podjęte rozmowy nie przyniosą żadnego rezultatu, gdyż Warszawa nie będzie chciała wyrazić zgody na przyjęcie zgłaszanych przez konfederatów warunków, na których ewentualne porozumienie miałoby się opierać. Domagano się w nich bowiem pełnej niezależności od Rosji, poprawy paktów konwentów, wspólnego wystąpienia Stanisława Augusta i polskiego narodu przeciw rozbiorowi państwa, odstąpienia od rozdawnictwa wakansów i kasacji wszystkich ustaw wprowadzonych po 1764 r. Jerzy Michalski, twierdził, że wysunięcie takich żądań miało ponadto posłużyć Michałowi Pacowi jako pretekst do zrzucenia winy za zerwanie rokowań na Stanisława Augusta. Teofila Sapieżyna w pełni rozumiała i popierała stanowisko marszałka litewskiego. Wydaje się zresztą, że w ogóle nie brała pod uwagę innej postawy, choć niektórzy konfederaci - zwłaszcza biskup kamieniecki Adam Krasiński - postulowali rzeczywiste i w miarę szybkie porozumienie z królem.
Warto jednocześnie podkreślić, że trwanie u boku konfederacji krajczyna traktowała w kategoriach moralnych. Swój udział w ruchu barskim uważała za całkowicie naturalny, gdyż konfederaci stanowili dla niej najcnotliwszą część narodu, gotową zaryzykować życie i majątek dla dobra polskich interesów. Uważała więc, że do ich szeregów powinien wstąpić każdy patriota, bez względu na płeć, ponieważ - jak pisała - "płeć nie wymawia od pracy". Dostrzegała jednak bolączki konfederacji, zwłaszcza brak przemyślanego planu działania oraz silnego dowództwa. Z perspektywy czasu, już po opuszczeniu Rzeczypospolitej, pisała nawet, że konfederacja zbudowana "z tak nagle zgromadzonego materiału nie mogła być stałą". Można przypuszczać, iż miała wówczas na myśli zarówno zbyt wielki pośpiech, jak i złą koordynację działań, uniemożliwiającą jednoczesne rozbudzenie ducha walki w różnych częściach kraju, zwłaszcza na Litwie. Zdaniem Teofili Sapieżyny na politykę barzan fatalnie miała wpływać ponadto walka nie z jednym, ale z dwoma wrogami. Pierwszym, bardziej niebezpiecznym, była dążąca do pozbawienia Rzeczypospolitej wolności Rosja, drugim - wróg domowy, powodujący rozerwanie narodu na kilka przeciwdziałających sobie części, co ostatecznie sprawiło, iż walka z Katarzyną II i jej imperialistyczną polityką nie mogła zakończyć się pomyślnie.
Barzanie na emigracji
Dlaczego więc Teofila i Józef podjęli - skądinąd trudną - decyzję o udaniu się na emigrację? Aby ustalić dalszą linię działania w maju 1772 r. obrady rozpoczęła tzw. Sekretna Rada, w której zasiedli również Sapiehowie. Na kartach swojego pamiętnika krajczyna pisała wówczas, że jedynym wyjściem godnym konfederata-patrioty była emigracja. Miało to nie tylko zapobiec splamieniu rąk podziałem kraju, lecz także stać się doskonałą okazją do tego, aby "wypróbować grunt cnoty, stałość umysłu i światło przezorności”. Przeciwnego zdania był krajczy, który - niechętny dalszej walce - brał pod uwagę pogodzenie się ze Stanisławem Augustem. Analizowana korespondencja wskazuje, że Teofila Sapieżyna o opinię w tej sprawie zwracała się do Ignacego Bohusza, co pozwala przypuszczać, iż przynajmniej początkowo nie była zdecydowaną przeciwniczką ugodowego rozwiązania. Bohusz zaś zdecydowanie odradzał ukorzenie się przed Stanisławem Augustem, powołując się na obowiązki wynikające z funkcji regimentarza: "tak każe jego honor, tak ogłoszony patriotyzm, osobliwie gdy rywal chwały do końca być stałym oświadcza się". Anna Jabłonowska dodatkowo wsparła Sapiehów wekslami, które umożliwiły im urzeczywistnienie planów o wyjeździe.
Decyzja Sapiehów o emigracji była niewątpliwie wzmacniana przez ich bliskich współpracowników, przy czym nie oznacza to, iż małżonkowie podjęli ją tylko i wyłącznie pod wpływem otoczenia. Zdawali sobie bowiem sprawę, że kierownictwo ruchu barskiego - Michał Pac, Joachim Potocki, Michał Krasiński - opowiedziało się za opuszczeniem Rzeczypospolitej. Krajczemu, jako regimentarzowi konfederacji na Litwie nie wypadało postąpić inaczej, zwłaszcza że jeszcze przez długi czas widziano realną szansę na odmianę sytuacji międzynarodowej i skuteczne przeciwdziałanie rozbiorowi. Sama Teofila Sapieżyna uważała złożenie recesu za haniebne, zwłaszcza, że pojednanie się z królem oznaczało również ukorzenie się przed Moskwą. W ostrych słowach skrytykowała więc Teodora Wessla i Franciszka Wielopolskiego. Nie wszyscy konfederaci zostali jednak przez nią tak surowo potraktowani. Nie pokusiła się o ocenę postępowania m. in. generała Józefa Zaremby, który odstąpił od konfederatów w maju 1772 r. Za w pełni usprawiedliwione uznała natomiast zachowanie marszałków zgromadzonych w Częstochowie, którzy w obliczu całkowitej klęski i konieczności poddania się wojskom rosyjskim podpisali reces od konfederacji, aby nie narażać na represje konfederatów pozostających na polu walki do samego końca.
Czynnikiem, który należy uwzględnić były również ambicje polityczne Sapiehów, które uwidoczniły się niedługo po ich przyjeździe do Francji. Jesienią 1773 r. Józef i Teofila rozpoczęli starania o utworzenie "legii polskiej", mającej stanowić polski wkład w spodziewany konflikt pomiędzy mocarstwami. Nie bez znaczenia pozostawał także strach przed konsekwencjami, szczególnie że z kraju dochodziły ich różne, często całkowicie sprzeczne informacje. Faktem jest jednak, iż sytuacja konfederatów, którzy zdecydowali się pojednać ze Stanisławem Augustem, nie wyglądała źle. Jako przykład można przywołać chociażby wspomnianą już postać biskupa Adama Krasińskiego, który mimo, że do pewnego momentu był zdecydowanym przeciwnikiem króla, ostatecznie zmienił zdanie. Co istotne, Krasińskiego - jako jednego z założycieli ruchu barskiego - nie spotkały żadne represje. Biskup w dalszym ciągu prowadził działalność polityczną. Przed sejmem rozbiorowym przyczynił się do zerwania wielu sejmików, zaś wiosną 1773 r. stworzył projekt reform, które jego zdaniem powinny zostać przeprowadzone w Rzeczypospolitej. Był również niezwykle aktywny w dobie Sejmu Czteroletniego, uchodząc powszechnie - jak pisał Wacław Szczygielski - za "filar patriotyzmu".
W dobie I rozbioru
W przypadku Stanisława Augusta ważne jest natomiast to, że u progu sejmu rozbiorowego wielu barzan porzuciło pogląd, jakoby miał on prowadzić z zaborcami wspólną politykę. Duże znaczenie miały w tej kwestii składane przez niego deklaracje, iż odmówi podpisu na akcie cesyjnym oraz nie dopuści do zwołania sejmu. Teofila Sapieżyna nabrała zaufania do intencji króla pod wpływem Anny Jabłonowskiej, której ten miał rzekomo - za pośrednictwem królewskiego rezydenta w Gdańsku - Aleksego Husarzewskiego - oświadczyć, że prędzej złoży koronę, niż zezwoli na podział kraju. Te i inne doniesienia spowodowały, że krajczyna coraz bardziej skłaniała się ku porozumieniu z Warszawą, na co od dłuższego czasu nalegał francuski minister d’Aiguillon. Należy przy tym pokreślić, iż w opinii konfederatki naciski Wersalu były spowodowane podejrzeniami wobec Austrii o chęć dokonania zmiany na polskim tronie. Domysły te potwierdzało utworzenie przez Augusta Sułkowskiego - określany przez Teofilę Sapieżynę mianem "ducha dworu wiedeńskiego" - nowej partii, tzw. Rady Trwającej, której członkowie w listopadzie 1772 r. wystosowali oświadczenie, że od władzy króla zależeć nie chcą i nie będą. Zdaniem księżnej podobne działania pogłębiały jedynie chaos panujący w kraju i stwarzały niebezpieczeństwo ogłoszenia bezkrólewia. Za jedyny możliwy sposób ratowania ojczyzny uznawała więc pogodzenie się w królem i podjęcie wspólnych działań przeciwko rozbiorowi.
Kwestią dyskusyjną pozostawały warunki, na jakich ewentualne porozumienie miałoby funkcjonować. Teofila Sapieżyna, chcąc ustalić wspólną linię działania, konsultowała ten problem z pozostałymi konfederatami. Uważała, że ugoda powinna zostać zawarta nie tylko ze Stanisławem Augustem, ale również z Rosją, gdyż - jak pisała - "godzić się bez Moskwy, hazardowem jest dla osób, bo niżeliby do kraju imieniem jeszcze polskiego dojechalibyśmy, a nawet w środku samej Warszawy, wojskiem trzech potencji pełnej, wyłapani i wydusieni będziemy". Wypowiedź ta jasno dowodzi, że krajczyna w pełni zdawała sobie sprawę, iż podjęcie negocjacji tylko ze Stanisławem Augustem nie odniesie żadnego rezultatu ze względu na jego zależność od Petersburga. Co więcej, wciągając do rozmów Rosję, miała także nadzieję na rozerwanie sojuszu państw zaborczych. Ostateczna decyzja miała zapaść na zjeździe walnym konfederatów w Braunau. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że choć księżna otrzymała oficjalne zaproszenie na obrady, nie wzięła w nich udziału ze względu na problemy zdrowotne. Pomagała natomiast redagować pisma, które Józef Sapieha wraz z sekretarzem Generalności barskiej Ignacym Bohuszem mieli przedstawić zgromadzeniu, co z kolei pozwala w pewien sposób zrekonstruować jej poglądy. W pismach zażądano, by zgoda ze Stanisławem Augustem i imperatorową Katarzyną II nastąpiła pod gwarancją francuską, a także by Rosja wydała manifest skierowany przeciwko podziałowi i przywróciła Rzeczypospolitej zagarnięte terytoria. Teofila Sapieżyna odrzucała jednocześnie francuskie propozycje, aby porozumienie zostało zawarte indywidualnie przez każdego z barzan, twierdząc, że "zgodzilibyśmy się na odstąpienie imienia konfederacji tylko co do ugody, ale nie na zniszczenie straży bezpieczeństwa publicznego, która cnotliwszym powierzoną być nie mogła". Zdanie to podzielała większość konfederatów. Sądzono bowiem, że prywatny charakter pertraktacji niweczyłby plany uzyskania pomocy z zewnątrz, zwłaszcza od mocarstw, które uznały konfederację za pełnoprawnego przedstawiciela narodu polskiego.
W początkach listopada 1772 r. postanowiono przenieść rozmowy do Landshut, lecz osiągnięcie kompromisu okazało się niemożliwe. W rezultacie Wersal zaczął niechętnie spoglądać na dalszą ingerencję w sprawy polskie, co minister d’Aiguillon osobiście zakomunikował Franciszkowi Ksaweremu Branickiemu. Sytuację próbował załagodzić jeszcze Michał Wielhorski. Kuchmistrz litewski przesłał do Wersalu oficjalne pismo, w którym wyjaśnił przyczyny fiaska negocjacji, główny nacisk położył zaś na nieprzejednane stanowisko dworu warszawskiego, odrzucającego uznanie konfederacji za legalną i pełnoprawną reprezentację narodu polskiego. Jak pisał jednak Władysław Konopczyński: "księciu d’Aiguillon logika Welhorskiego nie przypadła do smaku". Tymczasem w Rzeczypospolitej Stanisław August przyjmował coraz bardziej kompromisową postawę wobec przedstawicieli państw zaborczych. W atmosferze gróźb formalnego wypowiedzenia Polsce wojny, rozszerzenia zaborów, a nawet całkowitego rozbioru król wyraził zgodę na zwołanie sejmu, który miał się rozpocząć 19 kwietnia 1773 r.
Duże emocje w środowisku pobarskiej emigracji budziły ewentualne decyzje sejmu rozbiorowego skierowane przeciwko konfederatom. Chociaż z Rzeczypospolitej napływały przeróżne informacje Teofila Sapieżyna - w przeciwieństwie do swojego małżonka - nie rozpatrywała powrotu do kraju, powierzając wszystkie swoje sprawy zaufanej Annie Jabłonowskiej. Zdania nie zmieniła nawet pod wpływem ogłoszonych przez marszałków konfederacji sejmu rozbiorowego - Adama Ponińskiego i Michała Radziwiłła - uniwersałach, w których wezwano barzan do złożenia recesu od konfederacji, w przeciwnym razie grożono utratą majątków. Krajczyna zdawała sobie sprawę, że w obecnej sytuacji materialnej emigrantów uniknięcie konfiskaty było bardzo istotne, zwłaszcza iż oficjalnie odmówili oni przyjęcia zasiłków francuskich. Sami Sapiehowie także borykali się z dość poważnymi problemami finansowymi, o czym świadczy chociażby regularne zaciąganie mniejszych lub większych pożyczek u swoich przyjaciół, wśród których można wymienić m. in. Ignacego Bohusza, Michała Paca, czy Michała Zboińskiego.
Mimo to księżna uważała, że interes ojczyzny powinien być dla każdego obywatela kwestią nadrzędną, nawet za cenę utraty dóbr ziemskich. Dlatego solą w oku było dla niej stanowisko męża, który ponownie zaczął rozważać powrót do Rzeczypospolitej. Do pozostania we Francji miały go przekonać nie tylko nalegania krajczyny, ale także argumenty Ignacego Bohusza, który przekonywał, że "książęcych rezolucji odmieniać uniwersał nie może. Tak każe cnota, tak każe honor. Szpetnieby to było na szefa, szpetniej na Sapiehę. Daleko jest więcej, których prawdziweby nagliły interesa, przecież sakryfikują się, nie przystałoby więc księciu być pierwszym… […] Godzi się coś uczynić dla Boga, bo dotąd czyniliśmy tylko dla osobistej dystynkcji". Uspokajał również, iż do konfiskaty dóbr nie dojdzie. Zachęcał jednak księżnę Teofilę, aby podjęła kroki zmierzające do zabezpieczenia majątku i tym samym nakłoniła Józefa do ostatecznego porzucenia planów powrotu do Rzeczypospolitej. Wszystkie posiadane dobra Sapiehowie przepisali więc na swojego syna Aleksandra, urodzonego we wrześniu 1773 r.
Powroty do ojczyzny
Należy jednocześnie podkreślić, że emigracja barska, choć w dalszym ciągu uważała się za obrońcę suwerenności Rzeczypospolitej to w omawianym okresie czasu nie próbowała na większą skalę oddziaływać na społeczeństwo polskie. Nie miała nawet w tej kwestii określonego planu działania. Być może przyczyn tego stanu rzeczy należy szukać w odległości, która z całą pewnością utrudniała dowódcom ruchu efektywne wpływanie na naród szlachecki, zwłaszcza, że Generalność pozostawała rozproszona, a wielu spośród barzan - w tym Michał Wielhorski - rozważało powrót do kraju. Wydaje się ponadto, że priorytetem było nie tyle skierowanie swoich działań bezpośrednio w kierunku Rzeczypospolitej, ile zyskanie poparcia na zagranicznych dworach, co znacznie podnosiło znaczenie konfederatów i stanowiło o ich sile. Wszelkie nadzieje na zmianę sytuacji międzynarodowej przekreślił jednak rok 1774, a dokładniej śmierć Ludwika XV oraz zawarcie pokoju między Rosją a Imperium Osmańskim w Küczük Kajnardży. Od tego czasu coraz więcej konfederatów, nie widząc innej możliwości, podejmowało decyzję o powrocie do Rzeczypospolitej. Na przełomie lat 1776 i 1777 do ojczyzny przyjechał Michał Krasiński, w roku 1777 - Ignacy Bohusz, w 1778 - Karol Stanisław Radziwiłł "Panie Kochanku", a w 1779 - Joachim Potocki.
W przypadku Sapiehów jako pierwszy decyzję o opuszczeniu Francji podjął Józef, który nosił się z tą myślą już od jesieni 1774 r. Niedługo później, bo wiosną 1775 r. chęć wyjazdu zadeklarowała również Teofila. Podróż opóźniała się jednak ze względu na brak środków finansowych oraz problemy zdrowotne krajczyny. Ostatecznie Sapiehowie dotarli do Rzeczypospolitej w 1777 r. Osiedlili się w Lachowcach na Wołyniu i już nigdy nie zaangażowali się na taką skalę w życie polityczne Rzeczypospolitej.