Zapraszamy na spotkanie z Sergiuszem Sterną-Wachowiakiem, poetą, eseistą, prezesem Zarządu Głównego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, w cyklu "Światło literatury". Sylwetkę twórczą pisarza przedstawi prof. Wojciech Kudyba.
Podczas spotkania porozmawiamy z Sergiuszem Sterną-Wachowiakiem o poszukiwaniu domu - w przestrzeni geograficznej i metafizycznej - i o ludzkich losach w wielokulturowych enklawach dawnego i nowego świata. Dyskusję poprowadzi Bogusław Wróblewski, redaktor naczelny "Akcentu".
Prof. Wojciech Kudyba o Sergiuszu Sternie-Wachowiaku:
Autor, o którym mówimy, urodzony w Lesznie, na granicy Wielkopolski i Dolnego Śląska, jest znany jako animator lokalnej pamięci i gorliwy popularyzator terminu "Kresy Zachodnie". Termin ten nawiązuje do określenia "Kresy Wschodnie", które od dawna funkcjonuje w języku polskim jako symbol wielokulturowej arkadii zniszczonej przez Związek Radziecki. Pisarz wie o tym i stara się podobne symboliczne znaczenia wpisać w dyskurs poświęcony ziemiom zachodnim. W dyskursie tym funkcjonowało przed 1989 rokiem określenie "Ziemie Odzyskane", które usuwało ze zbiorowej pamięci fakt długiej obecności na tych terenach ludności niemieckiej, czeskiej, żydowskiej czy niderlandzkiej. Sterna-Wachowiak wie o tym i właśnie dlatego konsekwentnie buduje w swej twórczości wizerunek "Kresów Zachodnich" jako miejsca spotkania osobnych kultur, religii i żywiołów etnicznych. Najpierw zabiega o to, by w ogóle nadać im status mityczny, próbuje przekształcić geografię obecnej Polski zachodniej w geografię literatury. Dokonuje tego między innymi dzięki serii wydawniczej "Tropami pisarzy na Kresach Zachodnich. Dzieła - Biografie - Pejzaże", odsłaniając związek współczesnych polskich pisarzy (między innymi Stanisława Grochowiaka i Stanisława Barańczaka) z południowo-zachodnią Wielkopolską i Dolnym Śląskiem oraz tamtejsze korzenie wielu dawnych pisarzy niemieckich. Jeszcze ważniejszą funkcję w kreowaniu wspomnianego mitu pełni ciekawa poezja, proza i eseistyka pisarza.
Warto od razu zaznaczyć, że pejzaż tej ziemi staje się dla autora palimpsestem. Spojrzenie pisarza, niczym spojrzenie archeologa, sięga w głąb warstw przeszłości, wydobywając na jaw barwne i wielokształtne Sitz im Leben polskich, niderlandzkich oraz niemieckich rzemieślników, żydowskich i czeskich uczonych, a także niemieckich poetów dolnośląskiego baroku. W wierszach Sterny-Wachowiaka padają pytania o ślad. Można przypuszczać, że chodzi wyłącznie o coś, co odcisnęło się w języku, zostawiło w nim swoje piętno, ale nazwy geograficzne odsyłają tu poza siebie, kierują w stronę ludzi. Toponimy okazują się śladami osób. Cały krajobraz jawi się przed nami jako przestrzeń tropów Innego, zapis jego obecności. Wraz z poetą odkrywamy, że przeszłość ma twarz - twarz bliźniego. Ślad okazuje się wezwaniem do wspólnoty, do etyki solidarności z tym, który go zostawił.
Na czym miałaby ona polegać? Najpierw chyba na uważności wobec krajobrazu jako tekstu przeszłości, na czułości wobec tych, którzy zapisali w nim swój los. Nie są oni anonimową zbiorowością. Przeciwnie - są indywidualnymi osobami, które autor przyzywa po imieniu. Co więcej: pyta nas o nie poruszony zagadką ich obecnej nieobecności. Skąd ten paradoks? Chyba stąd, że ślady osób są kruche. Istnieją o tyle, o ile chcemy, by do nas przemawiały. Próby odsłonięcia zapisanych w palimpsestowym krajobrazie śladów Innego niemal zawsze prowadzą w stronę doświadczenia spotkania. Wyprawa w głąb krajobrazu, podróż w czasie, próba odczytania śladów przeszłości - wszystko to zmierza w omawianej twórczości w stronę spotkania z Innym. Jest rodzajem rozmowy w horyzoncie wartości uniwersalnych, ogólnoludzkich. Ów dialog jest bardzo ważny, w jego trakcie dokonuje się bowiem osobliwa gra konstruowania i dekonstruowania tożsamości.
Jak przekonuje pisarz, tożsamość ludzi pogranicza (a więc nas wszystkich?) nie jest czymś raz na zawsze ustalonym. Wręcz przeciwnie: jest rzeczywistością dynamiczną, bo dokonującą się w żywym spotkaniu. Idei tej Sergiusz Sterna-Wachowiak poświecił powieść Iskra lejdejska (1982). Niepodobna dokonać w tym miejscu wyczerpującej analizy wspomnianej powieści. Przypominam ją po to, by podkreślić, że w twórczości Sergiusza Sterny-Wachowiaka granice kulturowe pełnią funkcję pars pro toto wobec granic pomiędzy światem widzialnym i niewidzialnym. Płynna tożsamość bohaterów powieści tylko na pozór pozwala się wpisać w paradygmat postmodernizmu. W rzeczywistości odnosi się raczej do idei przenikania się transcendencji i immanencji, otwartości egzystencji wobec nadprzyrodzoności. Fundamentalnym obrazem, naznaczającym całą twórczość pisarza, nie jest obraz dialogu w obszarze zacieśnionym do rozmiarów naszego świata. Spotkanie z Drugim odbywa się w utworach Sterny-Wachowiaka zawsze w horyzoncie otwarcia na to, co zupełnie inne, co przekracza wymiary bezpośrednio danego "tu" i "teraz" i kieruje ponad rzeczywistość, którą znamy. Tak w każdym razie dzieje się w utworach, w których pojawia się obraz miasta Fraustadt - dzisiejszej Wschowy.
Wypada najpierw zauważyć, że pejzaż tego miasta jest dla Sergiusza Sterny-Wachowiaka krajobrazem dzieciństwa i wczesnej młodości. Obraz "małej ojczyzny" nie staje się jednak w jego utworach ewokacją nostalgii za utraconym rajem. Nasycają go inne emocje, wypełniają go inne znaczenia. Wydaje się niemal zupełnie oderwany od wszystkiego, co mogłoby się kojarzyć z prywatną biografią i indywidualną tożsamością. Zwraca uwagę skłonność pisarza do uniwersalizacji semantyki przedstawień. Zarówno herb miasta, jak i jego architektura stają się dla poety obrazem kosmosu. Wschowa jawi się jako centrum świata - dające wgląd w samą jego istotę. Jest nią właśnie pograniczność - ścieranie się i łączenie sprzecznych elementów. Zaznaczone w panoramie miasta wyraźne kierunki pionowe - wyznaczane przez wieże kościołów - nasuwają myśl, że w pismach poety ta niewielka miejscowość pełni funkcje mitycznej osi wszechświata Axis Mundi. Jest miejscem najwyższego poznania i najbardziej intensywnego spotkania antynomii. Przestrzeń miasta zdaje się skrywać wiedzę o istocie bytu, pozwala zrozumieć sens egzystencji. Odsłania korespondencje pomiędzy rozmaitymi płaszczyznami istnienia. Wyobrażenie miasta skupia u Sterny-Wachowiaka wszystkie najważniejsze fakty "natury ludzkiej". Zasada jedności przeciwieństw obejmuje u niego zarówno strukturę kosmosu, zasady życia politycznego, społecznego i gospodarczego, jak również los człowieka przekraczającego siebie i wychylającego się w stronę dialogu z tym, co zupełnie inne.
Stając się miejscem, w którym w sposób szczególny odsłania się arche wszechświata, Wschowa jest w twórczości pisarza w oczywisty sposób miastem wybranym i osobnym - sakralnym. Swój sposób czytania urbanistycznej przestrzeni pisarz wyraźnie osadza przy tym w tradycji. Świadomie stara się nawiązywać do dawnych zmityzowanych obrazów miasteczka, fundujących tożsamość wschowian. Wielokrotnie w swych esejach przypomina, że najważniejszą opowieść o mieście - odsłaniającą projekt egzystencji jego mieszkańców - utrwalił tutejszy pastor Samuel Friedrich Lauterbach w swym dziele Fraustädtisches Zion 1500-1700 (Leipzig 1711). Wydaje się, że tak jak u Lauterbacha, Wschowa jest u Sterny-Wachowiaka miejscem świętym, takim zatem, które w szczególny sposób nosi w sobie ślady transcendencji. Pisze o dawnych i własnych wyobrażeniach wschowskiego Syjonu - współtworzyli go także między innymi żyjący tu sto lat przed Lauterbachem słynny ewangelicki pisarz mistyczny, pastor Valerius Herberger, i tworzący w czasach wojny trzydziestoletniej Andreas Gryphius, największy poeta i dramatopisarz niemiecko-łacińskiego baroku.
Podróż w głąb historii okazuje się zatem w utworach pisarza podróżą wewnętrzną. Niech nie zwiedzie nas zmysłowość malowanych przezeń krajobrazów, miękkość linii i ciepło kolorów. Ten świat musi być piękny, bo ma być materialnym symbolem ostatecznego spełnienia czegoś, co jest w naszym wnętrzu - naszych najskrytszych pragnień i oczekiwań; rzeczywistością, która nie ma cienia. Podróż, jaką odbywa bohater liryków i esejów Sterny-Wachowiaka, choć wiedzie przez tryskające barwami i życiem ulice dawnego miasteczka, nie przestaje być wspomnieniem, wyprawą w głąb czasu (w głąb pamięci własnej czy zbiorowej?), a wreszcie i drogą w głąb samego siebie. Gdyby koniecznie trzeba było nazwać motywy, które popychają wędrowca do drogi, należałoby chyba mówić o tęsknocie za ostatecznym zamieszkaniem. Celem wędrówki jest dom. Taki, który jest czymś więcej niż przestrzenią. Autor chwyta dźwięki i zapachy, odtwarza kilka plastycznych scen obyczajowych, ale tak naprawdę prowadzi czytelnika jeszcze dalej - ku wizji świata przenikniętego nadprzyrodzonością.